Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/313

Ta strona została przepisana.

przysadzista Korsykanka, z gęstemi i grubemi brwiami, białemi ząbkami, z twarzą błyszczącą i podbródkiem czarnym — wyglądała jakby zasmolona; prawdziwy pasztet, śmiejąca się nieustannie, sapiąca tylko wówczas, gdy jej maź patrzył na inne kobiety, także pochodzące z Lewantu — ale nie tak piękne, jak nasza dama lewancka; lub też na żony tapicerów, jubilerów, dostawców — w toaletach przekonywających, że nic sobie zgoła nie żałują.
Nareszcie pomiędzy zaproszonymi było kilka stadeł urzędniczych z kasy terrytorjalnej w sukniach pomarańczowego koloru, wedle mody już dawno zapomnianej, lub też inne szastające się po salonach, chodzące szybko młócące piętami po froterowanej posadzce.
Co chwila Cassagne, Laporte, Grandoalet obnoszący tace — opowiadali nam o nowych śmiesznych scenach.
— Ach moi kochani! żebyście widzieli tych śmiesznych oryginałów... mężczyźni nie wychodzą z bufetu. Damy siedzą w około wachlują się i milczą jak strute ryby.
Cała młodsza służba była dla mnie tak uprzejmą, tak grzeczną pod względem częstunku z piwnicy, — że, wkrótce mój język ociężał, a moi koledzy mówili w swym malowniczym stylu:
— Wujaszek troszkę się zaprószył.
Szczęściem, że nie zjawił się już żaden Effendy, którego nazwisko należało wywołać, bobym niezawodnie długo się temu opierał, tem więcej, że lustra tańczyły około mnie, tysiące błyszczało gwiazd promiennych i cała posadzka, jak góry lodowe w Rossji, zdawała się być nadzwyczaj ślizką i skośnie położoną.
Świeże powietrze, a głównie po kilka razy powtórzone oblewania przy pompie, zaradziły chwilowej niedyspozycji, i skoro powróciłem do przedpokoju — już wszystko było w porządku.