Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/315

Ta strona została przepisana.

tując ostatni wyraz, bo w całym artykule nie ma ani jednego słowa prawdy. Mój pan nigdy nie był w Paryżu. Z Tunisu do MarsyIji, z Marsylji do Tunisu, oto cała jego podróż. Ale ten pisarek mści się za to, że mu odmówił pożyczki 20 tysięcy franków.
— Pod tym względem mylisz się pan! odparł p. Francis, Francis Monpavona, — ten stary elegant, którego jedyny ząb sterczał w ustach, jak kieł dzika, za każdym razem kiedy mówił, któremu panienki jednak przypatrywały się z wielką przyjemnością ze względu jego eleganckich manier, trzeba być dyplomatą — mówił — należy umieć oszczędzać ludzi, którzy mogą nam pomagać, albo szkodzić. Twój Nabob za prędko odwrócił się od swych przyjaciół, po dojściu do celu swoich życzeń, a ani ja ani pan nie potrzebujemy cierpieć na tem.
Uważałem za stosowne wmięszać się do rozmowy;
— To prawda, panie Noel, że twój obywatel nie jest tym samym, co był przed wyborami. Przybrał bowiem ton i inne zupełnie obejście się. Onegdaj w kasie terrytorjalnej, zrobił nam taką scenę, tak wykrzykiwał, że się nic podobnego nikt nawet nie spodziewał. Słyszałem nawet jak wrzeszczał podczas rady zebranej w komplecie:
— Panowie kłamaliście przedemną, okradliście mię i podzieliliście się ze złodziejem!... Pokażcie mi książki sumienne, — te co przedstawiane, są jakby na żart prowadzone rachunki. — Jeżeli w podobny sposób traktował Moessarda wcale się nie dziwię, że ten odezwał się nieprzychylnym artykułem w Dzienniku.
— Ależ nareszcie — o czemże mówi ten artykuł? zapytał pan Barreau. Kto go z panów czytał?
Nikt nie odpowiedział.
Wielu chciało kupić, ale w Paryżu skandal sprzedaje się tak jak chleb o dziewiątej godzinie rano nie było