Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/332

Ta strona została przepisana.

Minister Stanu pozostał sam przy ogniu, i jakkolwiek był ubrany w futro, dygotał z zimna, a palce mu tak dalece drżały, że list Felicji, który właśnie trzymał, trząsł się jak liść osikowy.
— Dla deputowanego, który potrzebuje aby przedewszystkiem wybór jego potwierdzono, położenie takie jest niezmiernie ambarasownem. Podobnie jak małżeństwo które po dopełnieniu formalności u notarjusza, potrzebuje jeszcze błogosławieństwa kościoła.
Położenie Naboba było jeszcze trudniejsze, bardziej denerwujące, gdyż do tego dołączały się potwarze i szykany drukowane, obiegające obecnie w tysiącach egzemplarzy, czytane przez kolegów ukradkiem, z uśmiechem ironicznym na ustach.
W pierwszych dniach przechadzał się tam i napo wrót, przebiegając po kurytarzu, zaglądając do biblioteki i bufetu, do sali posiedzeń, jak i inni jego koledzy, uszczęśliwiony że może własnemi oczyma przypatrywać się tym wspaniałym salom i błąkać się po labiryncie kurytarzy.
Jego ruchy, jego cała postawa zdradzała coś niezwykłego, pewien rodzaj niedowierzania.
Czuł że nad nim rozciągnięto kontrolę, że go pilnują.
Skoro wszedł na chwilę do bufetu, do tej wielkiej sali, jasnej, z otwartemi podwojami na ogród prezydentury, czuł się nieco śmielszym, tu bowiem przed tym obszernym stołem wyłożonym marmurem, na którym stały rozmaite napoje i potrawy, deputowani pozbywali się swego urzędowego charakteru; dumni członkowie parlamentu rozmawiali z pewną poufałością przyjacielską, mając ma się rozumieć na względzie, że może jutro nowy artykuł Messagera zdradzi jakąś świeżą tajemnicę Krezusa.
Równie też i sami deputowani byli dlań nieznośni.
Przybywali oni gromadą, wdzierali się do sali „Stra-