Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/334

Ta strona została przepisana.

ustach, podobnej do łagodności dziecięcia.
Pracując nad sformowaniem rapportu o wyborze z Deux-Sevres, Nabob pomijał wiele podań protestujących. Zapewne p. Savigne nie mógłby znaleźć bardziej pobłażliwego, bardziej wyrozumiałego sprawozdawcy nad Naboba, który dobrze wiedział i rozumiał, jakie to męczarnie przechodzi jego kolega dotąd równie nie zatwierdzony. W wielkim portfelu, jaki miał u księcia Mora, już od dawna spoczywał wykończony rapport.
Jakiekolwiek były pierwsze próby jego obowiązków publicznych, zawsze przecież pocieszające wyrazy księcia Mory, były dla niego jakby promieniami ożywczego słońca; czuł to doskonale ten południowiec przywykły do wrażeń; nierównie też przyjemnem mu było wygłaszanie jego nazwiska przez woźnego Ciała Prawodawczego.
Powóz grubego Hemmerlinga, pokazał się tuż przy kratach wielkiego dziedzińca.
— Nieprzyjaciel. Baczność!
Rzeczywiście przechodząc przez salę Straconych kroków spostrzegł on finansistę rozmawiającego na uboczu z Merquier, tym właśnie, który miał zdawać rapport, a nie zrażony tym widokiem, śmiało przesunął się koło nich z wyrazem tryumfu na twarzy, jakby mówił:
— No i jakże tam idzie moja sprawa:
Poczem zachwycony swoją zimną krwią, skierował się do biur, do obszernych i wysokich sal, otwartych po prawej i po lewej stronie długiego kurytarza, w których wielkie stoły pokryte zielonem suknem, z fotelami olbrzymiemi, ciężkiemi a jednostajnemi, miały jakiś charakter monotonności nużącej wzrok.
Zaczęto się gromadzić.
Grupy osób zajmowały miejsca, rozmawiając, gestykulując, witając się, ściskając wzajemnie ręce, poruszając