Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/342

Ta strona została przepisana.

zmawiał z nim we względzie potrzebnych do przedstawienia dekoracji, oraz o podziale ról między artystów, jakich on uzna za odpowiednich.
Powróciwszy z teatru bardzo późno, niepodobna było budzie śpiących już sąsiadów, i szczęśliwy autor z niecierpliwością gorączkową oczekiwał dnia, aby podzielić się wiadomością tak nieoczekiwaną z tymi, których kochał, a kiedy nareszcie usłyszał ruch w mieszkaniu, kiedy dobiegły aż do jego uszów kroki mieszkańców z dolnego apartamentu, kiedy otworzyły się z trzaskiem okna i pewna, ukochana główka wyjrzała na świat, natychmiast zbiegł ze schodów, spiesząc z zakomunikowaniem sąsiadom, dawno upragnionej wieści.
Obecnie wszyscy już są zebrani, panienki w pół negliżach z włosami zaledwie splątanymi, a nawet pan Joyeuse, którego wielka nowina zastała przy toalecie, kiedy zabierał się do golenia, nadbiegł w wielkiej, nocnej szlafmycy, z twarzą z jednej strony ogoloną, a z drugiej tylko namydloną.
Najbardziej jednak wzruszonym jest pan Maran, ponieważ zapewne wiecie jakie to szczęście stanowiło dla niego przedstawienie w teatrze sztuki Revolte.
Biedny chłopiec z pewną nieśmiałością wpatruje się w twarz dobrej Mamy, jakby tam pragnął zaczerpnąć zachęty i odwagi, a jej oczy mówiły mu najwyraźniej:
— Spróbuj! Spróbuj jeszcze raz! Nie stracisz przecież na tem wiele.
Patrzył on również i na siostrę Elizę, piękną, świeżą, jak nowo rozwinięta róża, z okiem przysłoniętem długą jedwabistą rzęsą.
— Panie Joyeuse, rzekł nareszcie jakby zdławionym głosem, mam do pana prośbę, chciałbym panu zakomunikować coś bardzo ważnego.