Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/344

Ta strona została przepisana.

już go ktoś dobrze wtajemniczony objaśnił o tem jak należało.
— Ojciec już wie o wszystkiem? A więc... chyba... zdradziła nas Dobra Mama.
Andrzej patrzy na nią bacznie, z pewnym łagodnym wyrzutem, ale obwiniona wcale nie zważa na to i mówi głosem łagodnym:
— Tak moi przyjaciele, to ja powiedziałam ojcu o wszystkiem... Tajemnica ta ciężyła mi zbytecznie... Nie mogłam dłużej zatrzymać jej dla siebie... A przytem ojciec jest tak dobrym człowiekiem... Nie można nic ukrywać przed nim...
I mówiąc to, dobra mama rzuca się na szyję zacnego człowieka, lecz dość miejsca tu dla dwojga, a ponieważ Eliza ukryła się zarumieniona w kąciku, ojciec wyciąga do niej rękę, pragnąc przyciągnąć ją także do mocno bijącego serca.
Rozkoszna zaiste chwila, krzyżują się radością pałające spojrzenia, nastaje moment jedyny w życiu, tak trudny do zatrzymania, moment nikły jak powiew wiatru, jak pasmo mgły, którą nad ranem rozpędza promień słońca.
Poczynają się wesołe rozmowy, śmiechy, uściski, gdy co chwila któreś z nich przypomni jaki szczegół bardzo przyjemny.
Pan Joyeuse opowiada, że tajemnica ta w samym zaraz początku nie uszła jego uwagi, a mianowicie dowiedział się o niej tego samego dnia, jak był osobiście w pokoiku pana Andrzeja.
Wówczas to dziwny jakiś głos mówił do niego, jakby on sam pytał się pana Maran:
— Jakże tam pańskie sprawy Jereome?