Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/347

Ta strona została przepisana.

trącić im że się dowiedzą o pewnej nader pomyślnej nowinie.
— Ah! doprawdy? cóż to takiego — pytają naiwnie oboje dziewczynki.
Ale jednak jeśliby kto myślał, że one zgoła nic nie wiedziały o co chodziło — jeśliby kto sądził, że one nie rozumiały co to znaczyło, że panna Eliza prawie codziennie uderzała laseczką trzy razy w sufit, to byłby również dobroduszny, jak zacny ojciec Joyeuse.
— Tak tak moje panny idźcie się ubierać. Zaczęła się rozmowa na inną nutę.
Dobra mamo, jaką sukienkę mam włożyć, czy tę popielatą.
Dobra mamo — brakuje mi jednej szarfki u kapelusza.
Dobra mamo gdzie moja krawatka? Upłynęło dziesięć minut, w ciągu których odbywało się nieustanne tańcowanie naokoło „dobrej mamy“, która dzierżyła klucze od wszystkiego. Wołano na nią to o bieliznę, to o rękawiczki — i tak dalej — i tak dalej.
Rękodzielnicy i wiele inszych osób zajętych przez cały tydzień, doskonale wiedzą jak a to radość, gdy nareszcie nadejdzie niedziela.
Dla tych niewolników zmuszonych do ciężkiej pracy przez dni sześć, niedziela jest chwilą wyzwolenia — ogólnej radości — otwiera ona przybytek swobody, spokoju, zabawy.
Niedziela ten dzień tak długi dla światowych rozkoszników, zbyt krótką jest niestety dla zabawy pracowitego ludu.
Ani deszcz, ani grad, ani nic zgoła nie jest zdolne powstrzymać ich od wyjścia na świeże powietrze. To bywa w zimie, a skoro jeszcze promienie słońca roz-