Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/351

Ta strona została przepisana.

który obszedł się z ich ojcem z taką niegodziwością i gdy przeciwnie Nabob był uwielbiany ze względu na przyjaźń, jaką żywił dla Pawła Géry.
— Hemmerling bez serca!... łotr! zły człowiek!
Nagle biedny człowiek uniesiony zbyt bujną imaginacyą, wyobrażał sobie, że gruby baron dlatego został członkiem kasy terrytorjalnej, aby miał prawo do stawiania przed sądem swego nieprzyjaciela. Można też sobie wystawić osłupienie Andrzeja Marana zupełnie obcego w całej tej sprawie, gdy ujrzał pana Joyeuse zwracającego się ku niemu z twarzą zarumienioną z gniewu i wołającego donośnym głosem:
— Z tem wszystkiem największym łotrem pan jesteś, mówił Joyeuse, wskazując palcem na Andrzeja.
— Ależ ojcze, co ty mówisz?
— Hę? co? — pyta Joyeuse — jakby przychodząc do przytomności.... Przepraszam was, zdawało się mi, że stoję przed sędzią, w obec tego łotra.... To ta nieszczęśliwa moja głowa, to ten brzydki zwyczaj unoszenia się niepotrzebnie....
Szalony homeryczny śmiech ogarnął słuchaczy.
Joyeuse wybiegł i wmięszał się w hałaśliwy turkot uliczny i wrzawę.... Z czego skorzystał biedny autor pytając się, kiedy nareszcie wyjdą z domu, bo już jest późno.... najlepsze miejsca w lasku już zostały zapewne zajęte....
— Do lasku Bulońskiego! Niedziela! zawołał Paweł de Géry.
— O nasz lasek jest całkiem pospolity — chodź pan z nami! wyrzekła Alina.
Zapewne zdarzyło się wam kiedykolwiek być na wsi; poza obrębem miasta, i leżeć sobie wygodnie na trawie, pośród krzewów lub też na posłaniu z liści, gdy wiatr jesienny zmiótł ich znaczną liczbę z drzew.