Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/369

Ta strona została przepisana.

nikające pochlebstwa i uniżoność — i uwielbienie tłumów — i tracić na raz to wszystko. To znowu kwestja odmiennej natury.
W pierwszych chwilach głębokiego na około milczenia — chory nie zdradził się żadnym ruchem — kiedy jednak usłyszał muzykę przygrywającą na górze — bal bowiem u księżny nie uległ najmniejszej przerwie — tę muzykę, która jedynie słodziła mu życie — która przypominała mu wszystkie przyjemności, wszystkie rozkosze — i błogie epoki hulaszczego życia — wtedy dopiero, człowiek ten odczuł świadomość tego, co traci na wieki. — Szarpało tem wątłem ciałem smutne przekonanie, że już wszystko dlań skońszyło się bezpowrotnie. Spojrzał pkropnym wzrokiem — we wzroku tym drżała gorycz, i zwątpienie. Lecz tego nie okazał — mógl był nakoniec chcąc uniknąć wzroku doktora, przyjaciela, starego sługi, odwrócić się twarzą do ściany, i zapłakać nad sobą, ale i tego nie uczynił. — Nie — ani sekundy słabości i niepotrzebnych demonstracyi. — Przybywała śmierć cicha — nie łamiąca gałązek w ogrodzie — nie niszcząca ani jednego kwiatka w swym pochodzie — postępowała zwolna po paszystym dywanie, i z ręką wyciągniętą wołała na swą zdobycz „Pójdź“, a Mora odpowiadał jej „Jestem gotów —. — Człowiek światowy niemógł inaczej opuszczać tej ziemi.
Człowiek światowy! — książę niczem innym nie był w ciągu całego swego życia. Z pod nigdy nie odsłoniętej maski, nigdy nie okazywał się, takim ja kim był w rzeczywistości — poświęcał wszystko dla pozoru i ten mu wystarczał — pomyłki nie były jego udziałem. — Stworzył się sam tym „Mężem stanu“ pozując tymczasowo w salonie — by następnie na widowni świata odegrać swą rolę.