Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/374

Ta strona została przepisana.

dzić go przez ten próg do wieczności, przynajmniej nie wśród strasznych mąk.
Otwierał od czasu do czasu oczy nic nie widząc lub wpatrując się w jeden punkt.
Nareszcie popołudniu we czwartek obudził się zupełnie — usiadł całkiem przytomny na łóżku, poznał Montpavona i Cardeilhaca, i kilku innych mu bliskich, uśmiechnął się do nich i zapytał:
— A co tam o tem wszystkiem mówią w Paryżu.
Mówiono o tem niezaprzeczenie bardzo wiele, i to w najróżnorodniejszy sposób — nie to pewne, że mówiono najwięcej o nim — i wieść o śmiertelnej chorobie księcia przebiegała salony, ulice, kawiarnie, biura warsztaty — wszystkie pisma, dzienniki, przepełnione były szczegółami tej katastrofy czytano je wszędzie; w lożach portjerzy na omnibusach i fiakrach woźnice.
Mora był wcieleniem, raczej uosobieniem świetności cesarstwa.
Co się widzi w pięknym wspaniałym budynku, gdy się nań rzuci okiem? nie fundamentów trwałość nie architektury trudne i żmudne wykonanie — lecz gustowne nęcące wzrok ozdoby.
Co zwracało uwagę na cesarstwo tak Francyi jak Europy całej — nikt tylko Mora.
Mora obalony, a budowa cała traciła na wspaniałości i na wartości. A co upadek ten pociągał za sobą ruin — to obliczyć nie podobna.
Śmierć ta, była również śmiercią dla Naboba, ostatecznem zniszczeniem. Wszedłszy do hotelu w dniu tym pamiętnym, doznał przedewszystkiem uczucia egoistycznego — jakby mu coś szepnęło do ucha „jesteś zgubiony“ — słowa te ciągle mu się przypominały.