Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/376

Ta strona została przepisana.

I przez olbrzymie, roztworzone okno panowie ci wyglądali, i śledzili ekwipaże zajeżdżające nieustannie w dziedziniec — odsuwały się szyby w karetach, i ukazywały się małe rączki okolone koronkami, i kartę z rogiem zagiętym oddając lokajowi posełały po wiadomości.
Od czasu do czasu zjawiał się jeden z tych, których książę kazał zawezwać do siebie — wydał jakiś rozkaz — i powracał — lecz pomieszanie jego twarzy odźwierciadlało się w innych patrzących na niego uważnie, Również ukazywał się niekiedy Jenkins, z krawatką rozwiązaną — nieładem w ubiorze, znać było po nim tę straszną i męczącą walkę jaką tam na górze staczał — z nieubłaganą nieprzyjaciółką — śmiercią.
Ktoby chciał robić studja psychologiczne miałby przepyszny typ w osobie doktora. Boleść jego przedstawiała się poważnie — piękna męzka boleść, która zamykała mu usta, nie był wstanie mówić — odpowiadać na tysiączne pytania.
Ostatni raz tylko, gdy zeszedł — ogłosił.
— Agonia się zaczęła — chwile życia policzone.
A ponieważ Jansoulet się podsunął blizko niego, rzekł z uniesieniem.
— Ah! mój przyjacielu cóż to za człowiek! Co za przytomność... co za męztwo!... niezapomniał o nikim. Niedawno jeszcze, mówił mi o panu.
— Doprawdy?
— Ten biedaczysko Nabob, co to będzie teraz z jego elekcją, gdy mnie nie stanie.
Książe więcej nic niemówił, o nikim.
Jansoulet opuścił głowę — czegóż on się spodziewał jeszcze — czyż mu nie było dostatecznem,