Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/391

Ta strona została przepisana.

całkiem nieznajomych — patrzy się na te fizognomje i nic się o nich niewie. — Tak i ludzie ci wyglądali na manekiny, powystawiane na widok publiczny, dla zaspokojenia ciekawości powszechnej.
Obojętość!... to był charakter wybitny tego pogrzebu, Malowała się ona wyraźnie na wszystkich twarzach — zacząwszy od dygnitarzy, skończywszy na służbie pałacowej księcia. Ten gruby minister wiceprezydent Rady, z miną niemal wesołą dzierżył w ręku taśmę od karawanu — zdawało się jak gdyby chciał pociągnąć ruchem szybkim cały ten wehikuł, by już czem najprędzej to skończyć i pod sześć stóp w ziemię wsunąć tego dwudziestoletniego swego nieprzyjaciela, który był mu zaporą do awansu i do upragnionych przezeń honorów.
Inni dostojnicy trzymali szarfy bez tych ambitnych myśli, lecz z roztargnieniem i pewnem znudzeniem.
Obojętni również byli duchowni — obojętność jest ich profesyą. — Obojętni byli, a poprzedni urzędnicy, których nieboszczyk traktował za życia jak śmieci.
Obojętny był pan Ludwik — gdyż to ostatni dzień jego służby — niewolnik wyzwolony, za pomocą zebranej dość znacznej fortunki, czuł się obecnie człowiekiem.
Nawet ci najbliżsi, nie mogli ukryć obojętności. A przecież niektórzy sprzyjali mu szczerze. Ale Cardailhac przestrzegał pilnie porządku — nie miał czasu, na rozczulanie, niezgodne zresztą z jego usposobieniem. Stary Montpavon, choć ugodzony w serce, lecz oczy miał suche, gdyż przyzwoitość wymagała trzymać się ostro na wzór tego dostojnego przyjaciela, który nigdy żadnej słabostce nie podlegał.