Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/393

Ta strona została przepisana.

łego kalibru, które niebawem miały grzmieć aż do ogłuszenia.
Felicji to przypominało pogrzeby kacyków afrykańskich, którzy nie przenoszą się sami na tamten świat, lecz w towarzystwie ofiar mu poświęconych — może też i ci zstąpią do grobu wraz z tym, któremu taką cześć oddają.
— Teraz i w godzinę śmierci naszej, amen — marmotała stara Crenmitz, znużona tem wszystkiem.
Może modlitwa starej tancerki była jedyną, szczerą i pomocną duszy nieboszczyka.
Już przecież wszystkie mowy się skończyły — tak zimne i lodowate jak ten grób, gdzie spuszczono ciało nieboszczyka.
Mówcy skorzystali ze sposobności by wyrazić swe dla dynastyi uczucie wierności.
Piętnaście razy wystrzelono z moździerzy, aż zadrżały wszystkie wieńce z nieśmiertelników i cyprysu, na nagrobkach porozwieszane — i podczas gdy czerwonawa mgła wraz z wonią prochu wzbija się w górę i przepełnia powietrze, ludzie się rozchodzą powoli — przerzadzają się tłumy. Purpurowe suknie, czarne szaty — mundury niebieskie i zielone szukają, kręcąc się za swemi ekwipażami. Mijając się, zamieniając ukłony stereotypowe — znikają w karetach, które cwałem rozjeżdżają się w różne strony.
Ogólne wrażenie — to zadowolenie, że to się już skończyło — że każdy powróci do domu i pozrzuca ze siebie te ceremonialne, niewygodne ubranie — a twarz się rozmarszczy z przybranego, wymuszonego wyrazu.
Baron Hemerling, gruby, na krótkich nóżkach — toczył się jak kula — odmawiał zaprosin do powozów swych znajomych, będąc przekonania, że jego ekwipaż