Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/41

Ta strona została przepisana.

— Ależ proszę — rzekł skromny autor — toż to nawet mówić o tém nie warto.
Moessard był małym, wyelegantowanym dziennikarzem, blondyn, dość przystojny, lecz o owéj zużytéj i zżytéj fizjognomji, właściwej kelnerom nocnym, komedjantom i subretkom. Uchodził za płatnego amanta lekkomyślnéj jakiéjś exkrolowéj. Wiadomość ta szeptana z ucha do ucha gdziekolwiek się zjawił, dopomogła mu do osiągnięcia głośnéj choć haniebnéj sławy. Jansoulet obstawał przy tém, aby przeczytano ów artykuł, aby się nareszcie dowiedzieć, co o nim napisano. Niestety zapomniał Jenkins gazetę u księcia.
— Niechaj natychmiast który pobieży i przyniesie dzisiejszy numer „Messager“ — rozkazał Nabob swemu lokajowi, za krzesłem stojącemu.
— O, niechaj nie chodzi — zawołał Moessard — ja go zapewne będę miał przy sobie.
Mówiąc to, wydobył z bezwstydnością reportera, bazgrzącego w kawiarni skandaliczne nowinki, gruby pugilares, pełen notatek, arkuszy stemplowych, wycinków z gazet i liścików na atłasowym, herbowanym pisanych papierze, i usunąwszy talerz, rozrzucił na stole, aby wyszukać korektę owego artykułu.
— Otóż jest — zawołał, podając papier Jansouletowi; lecz Jenkins zaprotestował:
— Nie tak — proszę głośno przeczytać.
Ponieważ się wszyscy na to zgodzili, zatrzymał Moessard papier w ręku i odczytał artykuł głośno i z patosem: „Zakład betlejemski i pan Franciszek Jansoulet.“ Że ten długi dytyramb o sztuczném żywieniu niemowląt był inspirowany przez Jenkinsa, nie ulegało wątpliwości; można to było poznać po kilku utartych, przez Irlandczyka szczególniéj używanych zwrotach, jak „męczeństwo niemowląt“, albo „najemnictwo obcéj piersi“ albo „koza zastępująca