Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/418

Ta strona została przepisana.

najwykwintniejszego w świecie, z tą europejską, przejętą wschodem, zbydlęconą tytoniem tureckim i wdychaniem opjum — żyjącą w bezczynności apatycznej. Czuł się upokorzonym, jako mąż związany węzłem, z osobą dla siebie nie stosowną, pozbawiony szczęścia domowego, mogącego w innych warunkach osłodzić mu gorycz zawodów w życiu publicznem.
Powoli salon się opróżniał. Mieszkanki Wchodu znikały z horyzontu jedna po drugiej, zostawiając próżnię wielką w apartamentach. Pani Jenkens również ulotniła się — pozostało tylko kilka pań, nieznanych Jansouletowi — pomiędzy temi, gospodyni domu zdawała się chronić przed nim.
Ale Hemerling już był wolnym od gości i Nabob złapał go szczęliwie w chwili, gdy się wysuwał pospiesznie w stronę korytarza. Spotkali się w korytarzyku ciasnym, przerobionym chwilowo na przedpokój, lecz o ile przy żonie był sztywnym i zimnym dla dawnego kompaniona — o tyle będąc znów sam na sam w ciasnym kurytarzu, przybrał ton poufały.
— Widzisz mój kochany — to jest rzecz fatalna, że żona twoja nie przybyła.
Jansoulet odpowiedział ruchem desperackim rąk i wzniesieniem ramion.
— To jest rzecz fatalna — powtórzył raz jeszcze bankier, szukając klucza w kieszeni.
— Słuchaj mój stary — rzekł Nabob — to nie ma nic do rzeczy, że nasze żony nie mogą się porozumieć pomiędzy sobą... Co to przeszkadza, żebyśmy byli w przyjaźni — i pogawędzili sobie tak miło — jak kiedyś — co?
— No tak — rzekł baron otwierając drzwi i wskazując na bióro oświetlone lampami, z przysuniętym