Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/428

Ta strona została przepisana.



XXI.
Posiedzenie.

Dnia tego nie było wyjątkowo żadnego zebrania na śniadaniu pod Nr. 32 na placu Vendôme. — Nie widziano również kręcącego się pana Barreau w otoczeniu kuchcików biało ubranych w czapkach szkockich, co w zwykłych warunkach robiło dom ten podobny do hotelu zajezdnego dla podróżujących. Dziś to podobieństwo przedstawiało się w inny sposób. Przed domem stał fiaker, który zdejmował z kozła kufer staroświecki kryty skórą — podczas gdy w podeszłym wieku kobieta, ubrana żółto — trzymająca się prosto — w zielony szal otulona, drepciła po trotuarze trzymając koszyk w ręku. Szukała numeru domu, przypatrywała się bacznie czy się nie myli — wreszcie poszła zapytać służbę, czy tu rzeczywiście mieszka pan Bernard Jansoulet.
— Tak pani tu — odpowiedziano — ale pana nie ma w domu.
— To nic nie szkodzi — odpowiedziała staruszka spokojnie.
Powróciła do furmana — nakazując, by postawił kufer — i wyjęła pugilares by mu zapłacić. — następnie schowała pieniądze szybko, okazując niedowierzanie, właściwe ludziom z prowincji przybywającym do miasta.