Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/446

Ta strona została przepisana.

Na tem niespodziewanem powiedzeniu, zatrzymał się mówca — i jak aktor spoglądnął do koła, by zbadać czy osiągnął pożądany efekt. Była chwila ciszy — wśród której posłyszano stuknięcie lekkie drzwiami. — Gubernator Paganetti opuścił pośpiesznie trybunę — z twarzą śmiertelnie bladą — oczami okrągłemi na wierzchu — również rażony Montpawon; nie ruszył się wszelako z miejsca, tylko sapał jak miech kowalski, tak że kwiaty na białym kapeluszu żony poruszały się jak pod wpływem wiatru.
Matka Jansouleta, nie spuszczała z oka swego syna.
— Mówiłem o honorze Izby moi panowie! i jeszcze o tym mówić dalej zamierzam“.
Teraz nie czytał już pan Merquier. — Obecnie mówca miał wystąpić z całym zapasem swej wymowy. Wzrok nic nie mówiący, twarz bez wyrazu — nic nie żyło nic się nie poruszało w tym długim ciele, tylko ręka prawa, z tym samym krótkim wiecznie rękawem, wznosiła się w górę i opadała automatycznie. — Mówca pomijał niektóre szczegóły o życiu Jansouleta — również jak tajemniczy wyjazd tegoż w dalekie odległe kraje — i ten majątek olbrzymi nabyty bez żadnych dochodzeń z niczyjej strony. To pomijał — lecz były pewne cienie, pewne plamy na tej postaci kandydata, nie dające się niczem usprawiedliwić... Tu się zatrzymywał, zdawał się zbierać myśli.
— Mówmy otwarcie moi panowie — nie obwijajmy nic w bawełnę... Rozumiecie mnie, wiecie o czem chcę mówić... nadmienię tylko, że gdy pan Jansoulet został wezwany przez wysoką Izbę do wytłumaczenia się z niektórych skandalicznych zarzutów ciążących na nim, pan Jansoulet nic nie umiał powiedzieć na swoją obronę. Panowie człowiek ten jest niegodzien