Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/458

Ta strona została przepisana.

swym urozmaicała monotonność wieczorów, zawsze gotowa zasiąść do fortepianu — nie dawała długo się prosić — i złożywszy na pulpicie swe rękawiczki i wachlarz, wybierała z swego niewyczerpanogo repertuaru najpiękniejsze kawałki. Pracowała w domu nieustannie — szukała nowości — a głównie przyswajała sobie melodje smętne a skomplikowane, na których zasadza się teraźniejsza muzyka, będąca nie tylko sztuką, lecz zarazem nauką.
Właśnie widzieliśmy ją, uczącą się nowej tęsknej pieśni — gdy drzwi się otworzyły nagle i weszła służąca niosąca w ręku bilet, na którym wyczytała Heurteux.
Pan ten jest w przedpokoju i chciał się z nią widzieć — nie pojmowała tego.
— Czy powiedziałaś, że pana nie ma w domu — że jest w podróży.
Nieznajomy wiedział o tem, lecz oznajmił że chce mówić z panią.
— Ze mną?
Niespokojna, znowu przypatrywała się tej pospolitej brudnej karcie — i to nazwisko ordynaryjne i nieznane Heurteux co to mogło być?
— A więc cóż robić — niech wejdzie.
Pan Heurteux wszedłszy z jasności do tego przyciemnionego pokoju, mrugał oczami nic nie widząc. Lecz ona za to widziała doskonale tę brzydką postać. Z szpakowatemi faworytami — dolną szczęką wysuniętą, jeden z tych posługaczy Prawa, których się mnóstwo kręci około gmachu Sądowego. Wyraz lisa, uniżoność, czy zuchwalstwo na zawołanie u nich. Usiadł na samym brzegu wskazanego mu krzesła, popatrzył przezornie po za siebie, czy sługa już odeszła, poczem wydobył papiery i zaczął pomiędzy niemi