Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/475

Ta strona została przepisana.

chodziły — a nasłuchałem się dość tych dowcipów i tych śmiechów, łotrów i złodziei z dziewczętami od św. Łazarza. A broń straży paryzkiej brzęczy podczas tego nad uszami:
To jedno mnie pocieszało w tym smutnym składzie rzeczy — że byłem pewny siebie — nie umaczałem ręki w banku ziemskim, — nie należałem do żadnych szacherek.
Ale jak to wytłómaczyć? Pewnego razu w kancelarji sędziego — stojąc oko w oko z tym człowiekiem w mundurze — który patrzył na mnie świderującemi oczkami — tak mnie jakoś przejęło — że co tylko się nie przyznałem, mimo mojej niewinności — ale co bym zeznał, niewiem, taki sprawia dziwny efekt ten sędzia śledczy, ten szatan wcielony — pięć minut wpatrywał się we mnie zanim przemówił — poczem przeglądał i przeglądał dobrze mi znane księgi z cyframi nareszcie napadł na mnie z pytaniem.
— A co panie Passajon... czy to już dawno jak się bawimy w takie rzeczy?
Małe tam takie, nic nie znaczące sprawki moje, co się tam czasem z konieczności praktykowało dawnemi czasy zatarły się prawie w mej pamięci — ale się przekonałem, jak do najdrobniejszych szczegółów wiedział wszystko o naszym banku, ten jakby jasno widzący sędzia.
Kto go mógł tak we wszystkiem objaśnić.
A kiedy ja chciałem usprawiedliwiać pewne postępki starszych urzędników — to mnie zaraz zakrzyczał ostrym tonem:
— To nie należy do rzeczy — proszę odpowiadać na pytania.
W moim wieku słyszeć takie łajanie — co ja przecież uchodziłem za człowieka wcale gładko mó-