Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/484

Ta strona została przepisana.

Zabrał się więc do dzieła z gorliwością nie dającą się niczem odstraszyć. — Te miny słodkie a fałszywe — te kiwania głowami nad nieszczęściem bliźniego — te ręce w krzyż założone, wyzywające fatalizm — gdy tu tylko kłamstwo ludzkie działa. To wszystko nie robiło wrażenia najmniejszego na Pawle znającym prawo — a kodeks Tunezyjski jest tylko kopią skrzywioną Francuzkiego.
Za pomocą pilności i niesłychanych wysileń — i mimo intryg Hemerlinga mającego ogromne wpływy w gmachu Bardo udało mu się ustrzedz od konfiskaty pieniądze pożyczone przez Naboba, kilka miesięcy temu i na piętnaście milionów uratował dziesięć przed łapczywością Mohammeda.
Tymczasem, rano tegoż dnia, w którym sumy miały mu być wyliczone — odebrał depeszę o unieważnienie wyborów. Natychmiast poleciał do pałacu by przyjść nim tam dostaną wiadomość i powracając z tamtąd z wekslami na dziesięć milionów, do banku w Marsylii — w swym pugilaresie — minął się z ekwipażem Hemerlinga zaprzężonym trzema mułami, które pędziły jak szalone. De Géry zrozumiał tę rzecz odrazu — i czuł niebezpieczeństwo, że gdyby został tylko kilka godzin w Tunisie — weksle podpadałyby konfiskacie — i popędził wprost zamówić sobie miejsce na małym statku włoskim odpływającym do Genui. Tam już nocował nad brzegiem, i dopiero uspokoił się aż zobaczył daleko po za sobą białe mury Tunisu.
Wpływając w przystań portu Genueńskiego, doznał niemiłego wrażenia — minął się z yachtem o fladze Tunezjańskiej — aż mu krew uderzyła do twarzy, był pewnym że to pogoń za nim — i zaraz sobie przedstawił te wszystkie zatargi, jakie będzie musiał przechodzić z policyą włoską. — Ale nie, yacht kołysał