Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/487

Ta strona została przepisana.

kańskiego sirocco temperatura tropikalna, gdzie rosną daktyle, kaktusy, aloesy.
Lecz trudno było Pawłowi de Géry zachwycać się obecnie tą wspaniałą wegetacyą — musiał bowiem zamknąć oczy by ich nie postradać wśród tej drogi, która mu trochę przypomniała tę bieganinę za interesami po Tunisie — pomiędzy kręcącemi się na wszystkie strony powozami miejskiemi — osiołkami obładowanemi — Arabami w łachmanach, murzynami na wpół nagimi — i urzędnikami w pełnym uniformie. Lecz nie zobaczy on już więcej — tych ogrodów palmowych — tej architektury dziwacznej a pomimo to wspaniałej pałacu beya — z temi małemi szybkami w oknach — a drzwiami marmurowemi — rzeźbami drewnianemi jaskrawo pomalowanemi... Nie spoczną oczy jego na tym gmachu Bardo — lecz na śliczne ustronie świata, zwane Bordighera — podzielone na dwie części — jedna dzielnica Marynarska ciągnąca się brzegiem morza — druga jest miastem głównem — obie części połączone laskiem palmowym.
Gorąco nie do zniesienia. — Konie bez sił prawie — skłoniły podróżnika do zatrzymania się godzin parę — dla wypoczynku — stanął przed ogromnym hotelem — których kilka stało w rzędzie — a które od listopada służyły zwykle arystokracyi kosmopolitycznej, za pobyt zimowy. Ale o tej porze roku w hotelach cisza — jak wymiótł niema nikogo, również wille wszystkie pozamykane, story w oknach pospuszczane.
Prowadzono przybyłego długiemi kurytarzami, chłodnemi, bezludnemi — aż do salonu położonego ku północy — z którego drzwi prowadziły do dalszych pokoi.
Firanki białe, dywan — konfort wszędzie tak wymagany przez Anglików podróżujących — Właściciel