Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/49

Ta strona została przepisana.

— Ileżby tedy trzeba było dołożyć?
— Miliony! odpowiedział Monpavon z dumną pewnością człowieka, któremu w danym razie na potrzebnéj wymowie niezbywa. Tak jest, miliony; ale za to cóż to za wspaniały interes! Jego Ekscelencja mówił, że kapitalista przy takiém przedsiębiorstwie mógłby łatwo wznieść się na znakomite, a nawet politycznie wpływowe stanowisko.
— Racz pan tylko pomyśleć, Korsyka, kraj, który pod względem finansowym odłogiem leży!... Tamby łatwo można doprowadzić do generalnego radcy, ba! możnaby nawet zostać deputowanym...
Naboba miły przeszedł dreszcz a Paganetti czuł, że złota rybka już chwyta za zdradliwy haczyk wędki.
— Rozumie się, deputowanym... Potrzebuję tylko chcieć; na jedno skinienie palcem będzie pan całą wyspę miał u nóg swoich. I teraz wybuchł dopiero całą powodzią ogłuszających słów, a wyliczywszy głosy, któremi może rozporządzać i okręgi, które na jego wezwanie się podniosą, zakończył przekonywująco: Pan dołożysz potrzebną sumę ze swych kapitałów, a ja ci cały naród oddam do dyspozycji.
Sprawa załatwiona. Bompain, Bompain! woła Nabob. Jest zachwycony, obawia się nawet, aby go kto nie wyprzedził. Znając zaś potrzeby Paganetti’ego, o których gubernator zresztą dość wyraźnie napomykał, pospiesza z wypłaceniem mu dla kasy terytorjalnéj dość znacznéj kwoty.
I znowu zjawia się człowieczek w czerwonym fezie i z niebieskim zeszytem, który z namaszczeniem do piersi przyciska — nowy szek podpisany; dyrektor z początku wprawdzie obojętną miną wsunął go w kieszeń, następnie jednakże postać jego gwałtownej uległa zmianie. Ów dotąd tak pokorny, płaszczący się Paganetti odchodzi teraz z du-