Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/492

Ta strona została przepisana.

rzenie — wybuchy gniewu u tego gwałtownego człowieka. Ale nie — odpowiedział cicho słodkim tonem:
— Oh! jesteś okrutną... Ale słuchaj mię, proszę — mówiłaś mi nie raz, że ci zbrzydło nazwisko, które nosisz — że chciałabyś mieć męża, któryby czuwał nad tobą — i zmazał swoim imieniem wstrętne Cremnitz, uwłaczające Ci. — To są twe własne słowa, wtenczas nie byłem wolny — lecz dziś wszystko się zmieniło — więc powiedz, czy chcesz zostać moją żoną?
— A żona pana? zawołała młoda dziewczyna — podczas gdy Paweł stojący za drzwiami zadawał sobie to samo pytanie.
— Żona moja nie żyje.
— Jakto? pani Jenkins umarła? Czy to być może...
— Nie znałaś pani kobiety, o której mówię — straszne węzły połączyły mnie z nią — mając lat dwadzieścia pięć miałem do wyboru dwie rzeczy — albo iść do więzienia, albo poślubić pannę Strang, starą i brzydką, siostrę lichwiarza, która ofiarowała zapłacić me długi — i dać kapitał na ukończenie medycyny. Wybrałem więzienie — lecz miesiące upływały — wyczerpała się moja cierpliwość — i ożeniłem się z panną Strang, zazdrosną straszną złośnicą Żyłem między temi potworami — bo i brat lichwiarz mnie szpiegował — tyranizował ze swej strony. Żeby choć pieniądze było osiągnąć — dla których zrobiłem tę podłość ożenienia się — lecz tych nie było. Zasłużona kara mnie dotknęła. Stary Strang umarł nagłą śmiercią, zrujnowany. Wtenczas wstrętną mi żonę umieściłem w szpitalu z jej remautyzmami — a sam uciekłem do Francyi z tej Irlandyi, gdzie tyle zawodów bolesnych mnie spotkało.