Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/501

Ta strona została przepisana.

Jednomyślność zdań, obiecywała powodzenie niezaprzeczone nowemu utworowi.
Kobiety piękne, i szlachetne jeszcze wydawały się piękniejszemi pod wpływem uniesienia, jakiego doznawały.
Andrzej siedząc obok matki drżał nieznanem mu dotąd przyjemnem uczuciem — tą dumą porywania tłumów jakiej doznają nawet najzwyklejsi śpiewacy, gdy im brzmi w ustach piosnka patryjotyczna.
Nagle szmer zamienił się w frenetyczne oklaski. Raptem wszystko ucichło, jakby pod wpływem jakiegoś wypadku. — Andrzej zaniepokojony spojrzał na salę. — Ogólne zamięszanie. — Wszystkie binokle zwrócone były na lożę parterową pustą do tej pory — oświeconą latarnią maurytańską — a w której ukazała się postać mężczyzny.
Był to Nabob, w dziesięciu dniach zmieniony w starca. Ci ludzie z południa, wybujali pod wpływem wewnętrznego namiętnego usposobienia — prędzej od innych ulegają zewnętrznym wpływom.
Od czasu unieważnienia wyborów, zamknął się w swoim pokoju — kazał pozapuszczać story, i nie pokazywał się nikomu. Był on aż nadto pewnym, że skoro pokaże się na świat, posypią się nań ze wszystkich stron protesta — i asygnaty.
Żona jego, najzupełniej obojętna na te wypadki, pojechała do wód, zabrawszy ze sobą swoje murzynki, dywany i przybory toaletowe.
Stara matka została tylko sama, stawiając czoło temu upadkowi strasznemu — ograniczone jej wiadomości jako wdowy zamieszkałej na wsi — która nie ma pojęcia, jak wygląda ostęplowany papier, lub pismo urzędowe — nie tylko, że uczciwość jest pierwszym warunkiem życia. Mimo to, czynność nie zwy-