Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/508

Ta strona została przepisana.

w tej samej chwili ktoś mu położył przyjaźnie rękę na ramieniu — rękę tę pochwycił jak tonący, gdy chwyta deskę zbawienia.
— Ach! drogi mój Pawle — to ty — ty nareszcie!
Nie miał siły mówić więcej. To słodkie uczucie którego doznał wśród furyi, jaka nim miotała przed chwilą — rozbroiła go do reszty — zaczął łkać — łzy i krew dławiły go, że nie mógł mówić — ledwie zrozumiale powiedział:
— Zabierzcie mnie ztąd.
Wsparty na ręku Pawła Géry przeszedłszy chwiejnym krokiem przez próg loży — padł jak martwy w korytarzu.
— Brawo! brawo! krzyczał cały tłum aktorowi kończącemu swą rolę — klaskanie dłoni, stukanie lasek aż głuszył w sali — a obok leżało ciało bez życia na podłodze. — Maszyniści w czasie największych oklasków przenosili poza kulisy ten ciężki korpus bezsilny — mało na to zważano, bo wszyscy cisnęli się ku scenie — by się przypatrzyć powodzeniu niezrównanemu aktorów — i poety.
Ciało Naboba złożono w najbliższym sklepie. — Paweł de Géry przywoławszy doktorów, usiłował ratować przyjaciela.
Dyrektor teatru Cardeilhac, jeszcze ogromnie zajęty przedstawieniem, obiecał przyjść później...
Puszczano krew — stawiano bańki synopizma, środki jedynie możliwe przy atakach apoplektycznych, lecz wszystko okazało się nadaremnem.
Życie ustało — śmierć zwyciężyła. — Umarły leżał wśród najrozmaitszych rupieci sklepowych, oświeconych gasnącą już lampą. Koszula na piersiach