Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/52

Ta strona została przepisana.

w tym celu w jednym z salonów ustawiona. Ten brzydki mebel, sprawiony za oszczędności z czasów karjery portjera, który atoli u Naboba w wielkiém był poszanowaniu i czci — był pierwszym, który sobie Jansoulet sprawił, gdy stosunki mu pozwoliły własne mieć mieszkanie. Ułożone w trzech szufladach dwa kroć stotysięcy franków w gotówce stanowiły owo źródło, z którego w dni wielkich audjencyj czerpał. Wówczas to z pewną lubością grzebał w złocie i srebrze, napychał niém kieszenie i ruchem handlarzom bydła właściwym, odgarniał poły surduta, aby o ile możności jak najgłębiéj wsunąć rękę w kieszeń i wydobyć z niéj garść pełną dla żebrzącego. — Dzisiejsza audjencja wypróżniła mocno małą komodę.
Gdy nareszcie ustały tajemnicze szepty, alegorycznie stawiane żądania i prośby, gdy się ukończyły niespodziewane wizyty, gdy ostatniego zaspokojono klienta i zamknięto małą komodę, uderzyła czwarta i już począł się przekradać zmrok wieczorów listopadowych, który mimo pozapalanych świateł uparcie w późną wałęsa się godzinę. Służba zabrała się do sprzątania stołów i wynosiła filiżanki, flaszki z likworami i otwarte na wpół wypróżnione szkatułki cygar.
— Nareszcie — chwilka spokoju, mruczał z cicha Nabob, oddychając swobodniéj.
Lecz nie; jeszcze nie jest sam. Tam w kącie, gdzie już zupełna prawie zaległa ciemność, rysuje się niewyraźnie postać spóźnionego suplikanta, który się teraz zbliża z listem w ręku.
Jeszcze jeden więc!
I biedny, uciemiężony człowiek wsunął, nie namyślając się, owym wyrazisto-handlarskim ruchem ręką swą w kieszeń. Lecz suplikant odskoczył nagle z tak widocznie obrażoną miną, że Nabob natychmiast poznał swą pomyłkę i zwrócił bystre swe oko w stronę młodego człowieka,