Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/53

Ta strona została przepisana.

aby mu się bliżéj przypatrzeć. Był to młodzieniec w pojedyńczém ale gustowném ubraniu, o bladéj cerze, bez zarostu, o rysach twarzy, jak na wiek jego, zanadto poważnych i surowych. Ten wyraz twarzy i jasno blond włos w kędziorach z czoła spadający, do pudrowanéj podobny peruki, przypominały dwudziestodwuletniego deputowanego Barnave z czasów Ludwika XVI. Fizjognomja ta, pomimo że ją po raz pierwszy miał przed sobą, nie zdawała się Nabobowi zupełnie obcą.
— Czem panu mogę służyć? zapytał a odebrawszy list, przystąpił z nim do okna, aby go odczytać.
— Tożto od mojéj mamy! zawołał. A to brzmiało tak sympatycznie, słowu „mama“ towarzyszył tak młodzieńczo-serdeczny uśmiech w całéj twarzy, że młody człowiek, na którego ordynarna postać dorobkiewicza z początku niemiłe zrobiła wrażenie, teraz mile się ku niemu czuł pociągniętym.
Półgłosem przeczytał Nabob tych kilka wierszy, których koślawe, niewyraźne litery dziwnie odbijały od pięknego papieru ze stampilią zamku Saint-Romans:
— Kochany mój synu, list ten przynosi ci pierworodny syn pana de Géry, który był dawniéj sędzią polubownym w Saint-Andreol, który dla nas z równą uprzejmością...
— Powinienem był zaraz pana poznać, panie de Géry — przerwał sobie Nabob. Pan tak do ojca jesteś podobnym... Proszę, siadaj pan.
Następnie czytał daléj. Matka jego dla siebie niczego właściwie nie żądała, poleciła mu tylko, ze względu na liczne dobrodziejstwa, jakie rodzina de Géry im kiedyś wyświadczyła, młodego, osieroconego obecnie pana Pawła. Biedny, sam sierota, utrzymywać jeszcze musi młodszych dwóch braci i wyjeżdża teraz, złożywszy wszystkie egzamina, do Paryża, aby tu dobić się losu. Prosi więc mocno Jansouleta, aby koniecznie w jakiś sposób dopomógł młodemu człowiekowi — zakończyła zaś podpisem: „Twoja