Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/68

Ta strona została przepisana.

— I cóż poczniemy — odzywa się wśród rozpaczliwych gestów jeden z urzędników „kasy“ — musimy skrzynię odesłać, a to gubernatora okropnie zgniewa.
— Przepraszam panów — mówi natenczas zmistyfikowany przybysz nieśmiało, dobywając swéj portmonetki — przepraszam, jeżeli panowie pozwolicie sobie służyć, chętnie...
— O, panie!pan nader łaskaw, rzeczywiście...
Przybysz wydobywa dwadzieścia franków i zostaje wśród nieskończonych, wyszukanych grzeczności wykomplementowany za drzwi, a personal dzieli się wśród homerycznego śmiechu i szalonéj radości świeżo zyskaną zdobyczą...
Wstydź się panie Passajou! w twoim wieku i tak nisko upaść!...
Mój Boże, jakbym ja tego sam nie wiedział, że dla mojéj powagi i honoru więcéj by przystało, abym to grzeszne miejsce opuścił, które — wiem o tém — jest stekiem wszystkich oszustw i brudów.
Ale czyż mam wszystko utracić, com tu złożył?! Nie! toby było szaleństwem! Przeciwnie winienem tu pozostać, aby przypilnować i skorzystać w danym razie ze szczęśliwego zbiegu okoliczności.
Wówczas jednakże... wówczas... — przysięgam tu na mój zasłużony medal, na moją trzydziestoletnią, akademicką służbę, że gdyby jaka „combinazione“, jak n. p. obecna z Nabobem, dopomogła mi do odebrania moich pieniędzy, wówczas nie pozostaję ani jednéj sekundy w tém piekle, lecz uciekam czemprędzéj do mego małego ogródka w okolicy Monbars, nie wdając się już nigdy więcéj w pieniężne spekulacje.
Lecz płonne to nadzieje; nasze akcje i obligacje żadnéj nie mają wartości, a pasywa nasze wynoszą przeszło trzy miliony pięć kroć sto tysięcy franków. Nawiasowo