Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/71

Ta strona została przepisana.

wolonym; znikł on wkrótce w tłumie fraków, który przy napływie nowych gości do dalszych salonów się wtłoczył.
Przybył z prowincji i wystąpił po raz pierwszy na posadzce paryskich salonów, a jako człowiek inteligentny i dobrze wychowany nie miał zasobu niewzruszonéj, impertynenckiéj pewności siebie, która jest tarczą nieokrzesanych a płytkich umysłowo istot; przeciwnie przejmował go rodzaj dreszczu, który tamuje swobodę poruszeń, skazuje na pragnienie i głód, ponieważ nie dozwala przejść do bufetu i do jednego przykuwa miejsca, czyniąc młodzieńca statuą w nyży okna lub obok portjery podwoi. Młody taki człowiek oddala się nie wymówiwszy słowa, lub wypowie jedną z owych niedorzeczności, które dyktuje rozpacz i które przypominają się jeszcze po upływie dłuższego czasu, przychodzą na myśl we śnie i wywołują niemą wściekłość na siebie i wstyd wewnętrzny. Uczuć tych nie zna Paryżanin, wycierający już w 16-tym roku życia pierwszy swój frak po najrozmaitszych towarzystwach i topiący w nich niepowrotnie pierwszy i ostatni rumieniec wstydu.
Takim nie był Paweł de Géry. Wychowywał on się w domu staréj, pobożnéj melancholicznéj ciotki, a jako student — popierany przez kilku radców sądowych — grywał tylko niekiedy w starożytnych a skromnych ich salonach w wista z poważnemi i sztywnemi osobistościami prowincjonalnego miasteczka. Dla niego więc był wieczór u Jenkins’a czemś nowém, nadzwyczajném.
Z miejsca, na którem przypadkowo stanął, mógł się dokładnie przyglądać licznie zebranym gościom, między któremi znajdowali się niemal wszyscy pacjenci modnego lekarza. Byli tam przedstawiciele wielkiego świata, po większéj części polityczne i finansowe wielkości, bankierzy, deputowani, kilku artystów, wszystko prawie inwali-