Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/75

Ta strona została przepisana.

nącéj naturalnéj improwizacji. Sama pani w wieku 40 do 45 lat była zawsze jeszcze bardzo piękną. Wspaniały niemal popielaty włos otaczał delikatną twarzyczkę, w któréj uwydatniał się brak stanowczości i nieokreślona dobroć serca; w toalecie jéj przebijał kosztowny gust kobiety, u któréj widoczną jest chęć podobania się komuś. I tak téż było w rzeczywistości, gdyż pożycie jéj z doktorem, za którego poszła jako wdowa przed dziesięciu laty, było jakby niezmiennym dalszym ciągiem miodowych miesięcy.
Śpiewała jednę z owych znanych dzikich i nieskończenie rzewnych melodyj słowiańskich, a podczas jéj śpiewu jaśniała radością twarz Jenkinsa, pierś wzdymała duma.
Również i ona szukała okiem z poza nót jego wzroku i uśmiechała się doń miłośnie, a gdy wśród ogólnego podziwu i aplauzu ukończyła, podeszła nieznacznie ku niemu i uścisnęła ukradkiem jego dłoń, jakby się dzieliła tryumfem, jakby pragnęła ciche swe szczęście ukryć w kąciku jego serca.
Widok szczęśliwéj pary pogodził młodego Góry’ego ze światem. Niedługo to wszakże trwało, gdyż wkrótce usłyszał znowu szeptem prowadzoną rozmowę obok siebie, a nie był to już ten sam głos, co poprzednio.
— Czy pan wiesz co sobie na ucho opowiadają? Oto że pani Jenkins nie jest żoną doktora.
— Nie może być.
— Bądź pan przekonanym. Istnieje wprawdzie gdzieś jakaś pani Jenkins, lecz nie ta, którą nam pokazują. — Zresztą możeś pan sam zauważył...
Dalsze słowa utonęły w powstałym nagle hałasie; pani Jenkins skłoniła się i dziękowała z uśmiechem za grzmiące oklaski, a doktor pochwyciwszy od przechodzącego służącego szklankę Bordeaux, podał ją z troskliwością matki, impresaria i kochanka swéj żonie...
Wyszukana ta grzeczność zrobiła na Pawle de Géry,