Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/78

Ta strona została przepisana.

A więc ten sztucznie obmyślany plan pogodzenia dwóch nieprzyjaciół rozbił się o niewzruszoną, niechęć Hemerlingue’a. Gdyby choć książę teraz przybył, lub czyżby i ten nie zamierzał dotrzymać słowa? Już było dość późno; właśnie przybyli śpiewacy — po skończonej operze — aby w salonach Jenkins’a odśpiewać Mozart’a Arją królowéj nocy, a księcia jeszcze nie było. Poczciwy Jenkins ciągle spoglądał ku drzwiom wchodowym, lecz napróżno. O, straszny by to był zawód! Na próżno wyrzucone pieniądze, cała uczta na nic!
— Jego ekscelencja książę de Mora! zagrzmiało nagle od drzwi wchodowych! Zgromadzeni nie biegli jednakże, jak poprzednio przy zjawieniu się Naboba w nieładzie naprzeciw przybyłemu, lecz utworzyli wśród oczekiwania i szmeru, długi szpaler. Nikt z równą godnością nie umiał chodzić po salonie, wstępować na trybunę, drobnostkowym sprawom wielką nadawać wagę, jak książę. Pomimo 56 lat burzliwego życia, był to jeszcze przystojny mężczyzna; wyszukana elegancja harmoniowała z żołnierską postawą i łagodziła wyniosłą dumę, bijącą z bladéj jego twarzy. Dla okazania swéj łaskawości Jenkins’owi przybrał czarny frak z kilku błyszczącemi gwiazdami, które zwykł był nosić tylko na oficjalnych występach; białe żaboty i siwiejący już włos podnosiły jeszcze bladość jego twarzy, która i tak już bladością swą wszystkich innych pacjentów dra Jenkins’a przewyższała. Bo téż nie oszczędzał ten człowiek ani zdrowia ani sił swoich: polityczne troski, namiętność do gier hazardowych we wszystkich odcieniach, począwszy od „Faraona“ aż do spekulacyj giełdowych, niecna sława Don Juana wreszcie popchnęły go w ręce dra Jenkins’a. Było więc niejako jego obowiązkiem zjawić się w książęcym stroju u wynalazcy owych tajemniczych pereł, które jego oczom tak świetny nadawały połysk, a całéj postaci ów dziwny, wibrujący impuls.