Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/83

Ta strona została przepisana.

mysłu uczynił, obecnie jednakże owładnęła nim w téj atmosferze nieufność sceptyka. Stał więc spokojnie i wysłuchał całej rozmowy do końca, postanowiwszy w duszy zasięgnąć dokładniejszych wiadomości o swoim protektorze.
Nabob tymczasem siedział z księciem de Mora przy „ecarté“ w małym niebieskim saloniku. Jakiż to urok milionów! Syn ojca, który żelazem handlował — grał w karty przy jednym stoliku z najwyższym dostojnikiem cesarza!...
To téż Nabob zaledwo dowierzał weneckiemu zwierciadłu, w którem widział rozpromienioną swą twarz i szeroki przedział na głowie dostojnego swego partnera. Aby się zaś stać godnym tak wielkiego zaszczytu, silił się, aby jak najwięcéj banknotów tysiącfrankowych przeszło w owe arystokratyczne ręce, które przy każdém ich poruszeniu jak najsumienniéj studjował.
Na około stołu przystanęła gromadka ciekawych, lecz w należytém oddaleniu dziesięciu kroków, jakby przystało dla tych, którzy księciu służą — i stanowiła niejako tło tryumfu. Był to tryumf Naboba; poił się nim wśród czarodziejskich, przytłumionych akordów i śpiewu, których urywane tony płynęły doń zdała jakby po gładkiéj wód powierzchni, wśród kwiatów zapachu. A zapach ten przy końcu balów paryskich tak dziwnie upaja i sprawia, że pewno znużenie po bezsennie przebytéj nocy w połączeniu z dziwnym nastrojem nerwów pogrąża ducha w rodzaj rozkosznego odurzenia.
Silna natura ucywilizowanego dzikiego, jak Jansoulet, nie nawykła do takich wyszukanych wrażeń, przejęła i odczuła je tém silniéj. Biedny musiał wszystkie swe siły skupić, aby szalejącéj swéj radości nie ulżyć jakiem donośném hurra! lub innym jakim nieprzyzwoitym tonem lub gestem. Był on w téj chwili podobnym do górskiego psa, którego za pomocą wdychania pewnéj esencji wprawiono w stan epileptycznego szaleństwa...