Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/87

Ta strona została przepisana.

Przypatrz się mnie tylko, wszakże ja w przeciągu jednego miesiąca zupełnie się wżyłem i nabrałem zupełnjé łatwości w paryskiém pożyciu.
— Dla pana to trudnem nie było, gdyż pan znałeś Paryż dawniéj; a gdzie się raz już żyło...
— Ja znałem Paryż dawniéj... ani mi się śniło!
— Więc pan nie znałeś Paryża? A mnie się zdawało... i cała armja myśli przebiegła błyskawicą przez jego umysł.
— Cóż pan właściwie uczyniłeś owemu baronowi Hemerlingiie, że on tak pana śmiertelnie nienawidzi.
To pytanie niemile dotknęło Naboba. Nazwisko to, tak niespodzianie wyrzeczone, przypomniało mu jedyne niemiłe zdarzenie wczorajszego balu i zniweczyło wesołe jego usposobienie. Mówił tonem bolesnym:
— Jemu jak wszystkim innym zawsze tylko dobrodziejstwa wyświadczałem. W nędzy obaj rozpoczęliśmy, a gdy on na własną rękę podnieść się postanowił, wspierałem go usilnie według sił. Za mojém wstawieniem otrzymywał on regularnie przez lat dziesięć dostawę dla floty i armji. I ztąd także datuje się cały jego majątek. Potrzeba było, że się ten zimny baron pewnego pięknego poranku rozkochał w głupi sposób w odalisce, którą za staraniem matki beja wypędzono z haremu. Baba ta, piękna, dumna i chciwa umiała go wciągnąć w swą sieć i skłonić do małżeństwa. Oczywista, że skutkiem tego pięknego związku nie mógł Hemerlingue dłużéj w Tunisie pozostać. Doniesiono mu, że to ja sprawiłem u beja, iż go z granic Tunisu wydalono; w tém jednakże nie było ani słowa prawdy. Przeciwnie żądałem od jego książęcej Mości, aby dozwolono młodemu Hemerlingue’owi, synowi z pierwszego małżeństwa tak długo pozostać w Tunisie, ażby uporządkował pieniężne interesa;