Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/89

Ta strona została przepisana.

jomości świata i ludzi, za pomocą tego wreszcie, co tam w mojéj czaszce pracuje, będę mógł osiągnąć wszystko; a ja dążę do celów wyższych. Dlatego też — słowa te stanowiły niemal odpowiedź na skryty bieg myśli młodego towarzysza — nie opuszczaj mnie nigdy i bądź mi wiernym towarzyszem. Cel mój wytknięty, zasobów mi nie zabraknie i obaj będziemy mogli obok siebie i szybko przebiedz spory kawał na drodze życia! Oni się ździwią...
Tak marzył głośno żywo gestykulując naiwny Provençalczyk, a wśród szybkiego chodu naokoło placu wznosił od czasu do czasu oczy swe na bronzową figure Napoleona na kolumnie, jak gdyby brał go na świadka swoich ślubów. Wszakże przykład tego wzoru wszystkich karjerowiczów, którego tu w samym środku Paryża uwieczniono, stanowił niejako porękę, że i najnieprawdopodobniejsze marzenia i pomysły mogą się z czasem urzeczywistnić.
Wiekowi młodzieńczemu właściwą jest dobroć serca i skłonność do egzaltacji, które przy najmniejszéj choćby pobudce budzi się i wzmaga; to téż i u Pawła de Géry znikało, w miarę słów Naboba, podejrzenie, a wróciło dawne przywiązanie z przymieszką litości...
— Nie, człowiek ten nie jest łotrem. Szczęście go tylko oślepiło, przewróciło mu w głowie; jest niém upojony jak ten, co w życiu swém pijał tylko wodę, a naraz skosztował silnego wina.
Jansoulet otoczony rojem nieprzyjaciół i wampirów przedstawiał mu się teraz wśród zepsutego Paryża, jak wędrownik złotem obładowany, przechodzący bez broni i opieki przez niebezpieczny las. On więc, jego pupil, uważał sobie za święty obowiązek czuwania niepostrzeżenie nad swoim protektorem; postanowił dla ślepego mentora