Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/10

Ta strona została przepisana.

Właściwie nie należała ona do kobiet nie umiejących pogodzić się ze starością. Długi czas przed wygaśnięciem ognia, który — może być — u niej nigdy bardzo jasnym płomieniem nie płonął, całą zalotności swą, właściwą kobietom chęć podobania się, wszystkie pragnienia i uczucia skupiła na synu, zgrabnym dwudziestoośmio-letnim chłopcu, ubranym z wykwintem, o który dbają tegocześni artyści.
— Masz już lokatora na swoje mieszkanie? — odezwała się znowu matka.
— Aha! mam! ciekaw jestem, zkądby się wziął... Pies nawet się nie dowiaduje, pomimo ogłoszeń i wywieszonej karty. Jak mówił Védrine, urządzając swoją wystawę, nie wiem, co im się stało, ale faktem jest, że nie przychodzą.
Uśmiechnął się, przypomniawszy sobie spokój i pewność siebie Védrine’a, zdziwionego bez gniewu jednak, że publiczność nie przychodzi oglądać jego rzeźb i emalij.
Ale pani Astier nie śmiała się.
Całe pierwsze piętro nie wynajęte od dwóch lat! Przepyszne mieszkanie, na ulicy Fortuny, w doskonałym punkcie, dom w stylu Ludwika XII, budowany zresztą przez jej syna! Czegóż oni mogą żądać więcej? Oni — to prawdopodobnie ci sami, którzy nie chcieli odwiedzać wystawy Védrine’a. Kończąc robotę, odgryzła zębami nitkę.
— Jednak jest to niezły interes...