Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Gwardzista z początku trochę zadziwiony, rad jest jednak, że tak rozumny akademik jest jedne- z nim zdania.
— Tak, tak, sympatyczna, właśnie to samo myślałem...
— A przytem — ciągnie Gavaux — jeżeli pan jesteś amatorem eliksirów, malowania, bandaży i fałszów wszelakich, będziesz pan zadowolony. Księżna, podobno, cała w stal i rzemień zakuta... najlepsza klientka Charriera...
Gavaux mówi głośno, nie krępując się woale; stoi nawprost jadalnego pokoju i w świetle wpadającem przez drzwi, widać jego tłustą, cyniczną twarz wyzwoleńca, pasorzyta, który zjadłszy tylko co wspaniały obiad, zwraca go teraz pod postacią niecnych oszczerstw.
Masz za swoje nadziewane trufle i jarząbki! za swoje wino po luidorze kieliszek! On i Danjou, we dwóch bawią się w sposób, najzupełniej w towarzystwie przejęty. A mają co opowiadać. Gavaux powie coś brudnego, Danjou poprawia a naiwny gwardzista, nie wiedząc na pewno czemu ma wierzyć, próbuje się uśmiechać i drży z obawy na myśl, że księżna może ich usłyszeć. Z prawdziwem też zadowoleniem usłyszał; głos wuja, który z drugiego końca tarasu, woła:
— Oh I Pépino!...
W nuncyaturze idą spać wcześnie a za karę, za niepowodzenie z kapeluszem, każą mu teraz prowadzić się przyzwoicie.