Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/108

Ta strona została przepisana.

Na wystawie sklepowej było wszystkiego po trochu: stare rękopisy, książki naukowe w spleśniałych oprawach, staroświeckie mszały, zakładki i okucia starych ksiąg; na szybach rozlepione stare asygnaty, afisze, plany Paryża, splamione krwią kwity poczt wojennych, autografy z różnych epok, wiersze pani Lafargues, dwa listy Chateaubrianda do szewca Pertuzé, listy zapraszające na obiad z podpisami dawnych lub współczesnych znakomitości, czasem z prośbą o pożyczkę lub z wyznaniem miłosnem. Na każdym z tych autografów, wypisaną była cena; pani Astier, zatrzymawszy się chwilę przed oknem, mogła była zobaczyć obok listu słynnej Rachel, ocenionego na 300 franków, list Leonarda Astier-Réhu do Petit Séquard, wydawcy, oceniony na 2½ franka. Ale to ją teraz nie zajmowało; zaglądając przez okno w głąb sklepu, myślała, czy zastanie aby starego antykwaryusza. Na myśl, że jej Paweł się niecierpliwił, przestała się wahać i szybko przeszedłszy przez sklep, weszła do przyległego pokoju, w którym znajdował się pan Bos, gruby, czerwony mężczyzna, z rozczochraną głową, z miną mówcy ulicznego. Zaczęła mu opowiadać o położeniu, w jakiem chwilowo się znajdowali, mąż nie mógł się zdecydować! przyjść osobiście...
Bos nie dał jej czasu kłamać dalej: — W tej chwili służę pani, — wydał czek do banku i z grzecznym ukłonem odprowadził do dorożki.