Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/110

Ta strona została przepisana.

nim jeszcze zdąży się ukazać. Tego wszystkiego nie zaznała nawet w pierwszych latach po ślubie, gdy ludzie zarzucali jej lekkomyślność a Leonard Astier, odzywał się dobrodusznie:
— To dziwne, ja nigdy nie palę a woalki mojej żony czuć tytoniem.
To też trudno opisać jej niepokój, gdy nikt nie odezwał się na odgłos jej dzwonka w bramie przy ulicy Fortuny.
Mały pałacyk milczącym i głuchym był; podziwiała go wprzód, teraz wydał się jej równie ponurym, jak i stojąca obok kamienica, w której oknach widniały tabliczki z napisem: „do wynajęcia“.
Po raz drugi zadzwoniła głośno i silnie; na odgłos dzwonka zjawił się Stenne, mały groom z miną niezadowoloną, wyelegantowany, w błękitnej liberyi; zmięszał się, plącząc w odpowiedziach:
— Pan jest w domu... to prawda... tylko że...
Nieszczęśliwa matka, którą od wczorajszego dnia prześladowała ciągle myśl o samobójstwie syna, wyobraziła go sobie leżącego z roztrzaskaną głową i jednym skokiem przebywszy korytarz, weszła cała drżąca do pracowni.
Paweł pracował, stojąc przed wysokim stołem, umieszczonym pod oknem, przez które wchodzące światło oświecało zaczęty rysunek i pudełko z farbami, podczas gdy reszta przedmiotów pogrążona była w półcieniu. Zajęty swoją pracą,