Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/12

Ta strona została przepisana.

— Dziesięć tysięcy franków? Zkądże chcesz żebym je miała?
Nie powiedziała nic więcej, ale wzrok jej i wyraz twarzy zdawały się mówić wyraźnie: „Wiesz, że oddałam ci już wszystko, że oszczędzam jak mogę na sukniach; od lat trzech nie sprawiam sobie nowego kapelusza a bieliznę Korentyna pierze w domu, bo wstydziłabym się oddawać do praczki podobne gałgany. Wiesz o tem równie dobrze, jak o tem, że odmawianie ci jest dla mnie największą przykrością, pocóż więc prosisz mię o to?“
Paweł zrozumiał dobrze, co mówiły oczy matki.
— O! niemyślałem też o tem naprawdę. Wiem, że gdyby mama miała te pieniądze... Ale mistrz! może mistrz je ma — dodał ze zwykłym sobie szyderczym trochę uśmiechem. — Od mistrza może mama co wydostanie? Mama tak to umie wybornie!!
— Ojciec nie da teraz ani grosza.
— Ależ dlaczego? Pracuje ciągle, utwory jego mają pokup, wydaje niewiele... — i rozejrzał się w około po starych meblach, spłowiałych firankach i wyszarzanych dywanach. Całe umeblowanie nie było zmieniane od dnia ślubu. Gdzież więc podziały się te pieniądze?
— Czy przypadkiem mój życiodawca nie puszcza ich po za domem?