Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/122

Ta strona została przepisana.

to rozkoszna chwila zupełnego wyznania, całkowitego posiadania. Ale w tejże chwili zbudziła się duma kobieca. Zapragnęła oderwać się, stwierdzić, że pozostała nietkniętą, że to co było, działo się zdala od niej, że nic nawet o tem nie wiedziała i nie znajdując nic dopowiedzenia, przeczytała głośno płaski nagrobek wśród cierni: „Augusta 1847“, — a on głosem urywanym wyjąkał: — jakaś miłośna historya niezawodnie.
Kosy gwizdały nad ich głowami, głos ich przypominał to nieustające zgrzytanie w oddali.
Dochodzili do dwudziestego oddziału, tej części cmentarza, która jest niby starym Paryżem Père Lachaise, gdzie aleje są węższe, drzewa wyższe, groby bardziej ścieśnione — pomieszanie nagromadzonych krat, kolumn, świątyń greckich, piramid, aniołów, geniuszów, popiersi, skrzydeł rozwiniętych lub złożonych. Wśród tych grobów pospolitych, śmiesznych, oryginalnych, skromnych, napuszystych, przesadnych lub nieśmiałych jak te istnienia, które pod niemi się ukryły — jedne miały kamienie mogilne świeżo odnowione, obciążone kwiatami, wotami, drobnemi ogródkami, wdziękiem swoim drobnym, przypominającemi chińszczyznę, — u innych zieleniały, lub pękały omszałe płyty, pokryte cierniami, albo wysokiem zielskiem; wszystkie one miały na sobie imiona znane, prawdziwie paryzkie: notaryuszów, urzęków wyższych, wybitnych kupców, szeregujących