Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/123

Ta strona została przepisana.

się tam, jak na wystawie, a nawet podwójne imiona rodzin, współki majątku albo stanowiska, podpisy, które już znikły z żyjącego świata, a tu na grobowych pomnikach odnajdowały się niezmienne.
Pani Rosen wskazywała: „O — tacy“ — z tym samym okrzykiem prawie wesołego powitania, jak powozy na spacerze: „Mario!... — Czy nie śpiewak?“ — wszystko zaś dla tego, by udać, że nic nie wiedziała o uścisku dwóch rąk.
Drzwi jednego z grobów zgrzytnęły w pobliżu, ktoś się ukazał, gruba dama w żałobie, okrągła i świeża, z polewaczką w ręku. Gospodarzyła wśród trupów, uprzątała ogródek, kaplicę, tak spokojna, jak gdyby była na wsi, w marsylskiej chałupce. Ponad grobami przesłała im uśmiech serdeczny i zrezygnowany, jakby powiedzieć chciała:
— Kochajcie się, życie jest krótkie, a to jedno coś warte.
Zawstydzone ręce puściły się, i nagle uwolniona od złego uroku, zmieszana księżna przeszła przodem i najkrótszą drogą, między mogiłami, podążyła ku grobowcowi swego męża.
Grobowiec stał w głębi alei, na środku obszernego trawnika, okolonego nizką kratą, kutą z żelaza, na wzór kraty przy grobowcu Scaligerów we Florencyi, Całość robiła wrażenie czegoś grubego i potężnego — prawdziwego, pierwotnego namiotu o ciężkich i sztywnych fałdach z grubego płótna, wykutego z dalmackiego różowego grani-