Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/128

Ta strona została przepisana.

dzisz sobie przykrej sceny z księżną Padovani... Te korsykanki. wiesz; do wszystkiego są zdolne.
— Tak... pojadę być może... Koleta widziała tylko tę dobrą stronę, że w ten sposób uchroni się od dalszych zabiegów Pawła, zatrze to co się stało, chwilowe zapomnienie się swoje — tam.
— Myślisz o grobie?... — zaczęła znów pani Astier, widząc jej wahanie się, — czy to cię niepokoi? Ależ Paweł go skończy bez ciebie! Ukój łzy, moja droga, bardzo ci w nich do twarzy, ale rozmiękłabyś w końcu....
Oczekując na omnibus, mający ją zawieźć z powrotem do domu, pani Astier wzdychała po cichu:
— Uf, Athis nigdy się nie dowie, wiele jego małżeństwo trudu mię kosztuje.
Teraz dopiero uczuła zmęczenie i potrzebę wypoczynku i myśląc o zajęciach, które w domu na nią oczekiwały, przypomniała sobie, że najgorsza rzecz jeszcze ją nie minęła, mianowicie scena po powrocie do domu. Nie miała dotąd czasu o tem pomyśleć, ale teraz za każdym kół obrotem, zbliżała się ta chwila fatalna. Naprzód już drżała, choć wprawdzie nie z obawy; ale krzyk, gniew, gruby, brutalny głos męża... potrzeba wytłómaczenia się, wreszcie ten kufer, historyczny kufer, który znowu się ukaże... wszystko to było bardzo nieprzyjemnem... Tak bardzo była zmęczoną, tak źle przepędziła noc przeszłą... gdyby przynajmniej do jutra tę historyę można było odło-