Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/129

Ta strona została przepisana.

żyć... Przychodziło jej na myśl, aby zamiast otwarcie powiedzieć: „to ja“, odwrócić podejrzenie chociażby do jutrzejszego dnia na kogo innego, naprzykład na Teyssedre’a; w ten sposób, noc przynajmniej będzie miała spokojny.
— A, przyszła już pani... Mamy tutaj nowinę... — rzekła na wstępie Korentyna, przybiegłszy drzwi otworzyć. Kucharka była bardzo zmieszaną i jak zwykle, w silnem wzruszeniu, wydawała się jeszcze bardziej dziobatą.
Pani Astier chciała przejść do swego pokoju, lecz naraz drzwi od gabinetu się otwarły i usłyszawszy nakazujące wołanie:
— Adelajdo! — musiała wejść do pokoju męża.
Twarz profesora, oświecona blaskiem lampy, miała niezwykły wyraz! Ujął ją za ręce, podprowadził do światła i rzekłszy drżącym głosem; — Loisillon umarł, — pocałował ją w oba policzki.
A zatem nic! Nic jeszcze nie wiedział, nie był widocznie w archiwum; od dwóch godzin chodził po swoim pokoju, niecierpliwie jej oczekując i pragnąc jak najprędzej podzielić się z nią wiadomością o zmianie zaszłej w ich życiu, zmianie zawartej w dwóch słowach:
— Loisillon umarł!