Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/132

Ta strona została przepisana.

Ale! ale... dobrze, że sobie przypomniałem: zaprosiłem Gavaux do Clos-Jallanges. Pomieścimy go w dużym, narożnym pokoju, wprost bażantarni. Nie wydaje mi się być bardzo dobrym ten Gavaux, ale trzeba go sobie zjednać: jest „zebrą“ księżnej. Nie pamiętam, czy ci pisałem, że nasze światowe panie tak nazywają przyjaciela, który nie będąc żonatym i nie mając nic do roboty, przytem dyskretny i zręczny, może być zawsze pod ręką i załatwiać różne sprawunki i delikatne misye, których niepodobna powierzać służącym. Jest on jakby gońcem władz potężnych i dopóki młody, bywa kochankiem swej władczyni, zwykle jednak jest wstrzemięźliwy i niewymagający, zadawalnia się pochwałami i uznaniem, miejscem u szarego końca stołu, orzz zaszczytem służenia swej pani.
Przypuszczam, że Gavaux lepiej umiał swój urząd wyzyskać. Jest on bardzo zręcznym i po mimo dobrodusznej miny, obawiają się go nawet; główny kuchcik, jak sam się nazywa, akademickiej i dyplomatycznej kuchni, ostrzega mię przed sidłami i pułapkami, których pełno na drodze prowadzącej do Instytutu.
Mistrz mój Astier, dotąd jeszcze nie zna tych wszystkich sztuczek; poczciwy i naiwny, nie wiedział o niebezpieczeństwach, szedł wprost przed siebie, z oczyma utkwionemi w kopułę Instytutu; ufny w potęgę swej pracy, byłby sto razy kark skręcił, gdyby nie żona, najsprytniejsza