Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/148

Ta strona została przepisana.

bębnów, napełniały go uszanowaniem wielkiem, i jak zwykle, kiedy go opanowywało żywsze wzruszenie, rymy zaczęły mu się kleić w myśli. Początek, był nawet dobry; szeroki i piękny obraz tego niepokoju, nerwowej troski, zaćmienia umysłowego, które powstaje w atmosferze kraju, kiedy zabraknie którego z wielkich ludzi. W tem urwał się wątek, ustępując miejsca Danjou, który nadchodził późno, wśród szeptów, kobiecych spojrzeń, niosąc hardo swoją pyszną głowę o twardych konturach, z tym ruchem sobie właściwym, z jakim zwykł się gładzić po niej, jak gdyby w celu przekonania się, że peruka jest na miejscu.
— Nie poznał mnie — myślał de Freydet, zmartwiony zabójczem spojrzeniem, jakiem członek Akademii zmieszał z tłumem zuchwalca, który śmiał zwracać jego uwagę, „to zapewne moje faworyty“... i zapomniawszy o wierszach, kandydat jął obmyślać swój plan ataku, wizyty, list oficyalny do dożywotniego sekretarza. Jakże będzie? Wszak sekretarz dożywotni umarł... Czy naznaczą Astier-Réhu?.... A wybory kiedy się odbędą? Zaczął się nawet kłopotać o strój, czy udać się do krawca Astier? Niezawodnie. A ten krawiec, czy też dostarcza również kapelusze i szpady.
Pie Jesu, Domine“... Z poza ołtarza wznosił się głos, teatralny, wspaniały, prosił o spokój dla Loisillona, którego Bóg miłosierdzia, snać miał