Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/161

Ta strona została przepisana.

nie wie czego o zamierzonem małżeństwie, ale w tej chwili pomyślał:
— Nie! on na to za głupi, mama z pewnością nic mu o tem nie mówiła.
Starego także dręczyło pytanie, które chciał zadać synowi, do którego zwrócił się z pewnem zakłopotaniem:
— Słuchaj no, Pawle!... wyobraź sobie, że mi brak... szukam właśnie...
— Szukasz, ojcze?... Czego?...
Astier-Réhu zawahał się przez chwilę, przypatrując się zbliska ładnej twarzy, która z powodu skrzywionego nosa, nie miała nigdy szczerego wyrazu, poczem szorstkim, lecz smutnym tonem rzekł:
— Zresztą nie... to niepotrzebne, możesz odejść.
Pawłowi nie zostawało nic innego do zrobienia, jak szukać matki w teatrze, w loży pani Ancelin, to znaczyło, że miał jeszcze dwie lub trzy godziny czasu przed sobą. Odesłał do domu powóz, nakazując, by Stenne, mały groom, przy był po niego do klubu, a sam poszedł piechotą do ogrodu Tuileries wśród zapadającego zmroku. Dla marzycieli i aferzystów, jest to najprzyjemniejsza pora dnia; ruch powozów się zmniejsza, ludzie snują się jak cienie, mijając jedni drugich, można swobodnie myśleć o swoich interesach. To też młody śmiałek zastanawiał się na trzeźwo, z zimną krwią, która mu powróciła. Dumał jak Napoleon w ostatniej chwili pod Waterloo: