Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/164

Ta strona została przepisana.

nусh otwarte, wynagradzała to sobie, bywając regularnie na pierwszem przedstawieniu wszystkich mniejszych czy większych nowych sztuk, a prócz tego co wtorek, na który to dzień miała abonament.
Czytywała tylko książki, wydawane przez Akademię i tylko artystów teatru francuzkiego słuchała z namaszczeniem, objawiającem się w słowach pełnych zachwytu i uwielbienia, jeszcze w przedsionku, przed dwoma kropielniczkami z białego marmuru, które poczciwa kobiecina w wyobraźni swej widziała u wejścia do domu Moliéra, obok posągów Racheli i Talmy.
— Co to za ład!.... co to za woźni!... co to za teatr.
Gdy wymachując krótkiemi rękami i sapiąc ciężko, przechodziła przez korytarz, objawiając głośno swe zadowolenie, we wszystkich lożach szeptano:
— Jest już pani Ancelin!
Szczególniej we wtorki, obojętność światowej publiczności stanowiła rażącą sprzeczność z parterową lożą, w której, do połowy wychylona, zachwycała się ta synogarlica z czerwonemi oczyma, gruchając na cały głos.
— Ach! ten Coquelin! ten Delaunay! co to za młodość! co to za teatr.
O niczem innem nie pozwalała rozmawiać, a podczas przerw przyjmowała odwiedzających ją głośnemi okrzykami uwielbienia i podziwu nad