Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/167

Ta strona została przepisana.

Pani Astier była ogłuszoną tą wiadomością. A zatem to on, on był powodem tego oporu, który czuła nieraz, on przeszkadzał jej tak usilnie... z jego to było przyczyny owe: Bach! żebyś wiedziała“, tej głupiej gąski, gdy z płaczem rzuciła się w jej objęcia.
Oboje z nadzwyczajną przebiegłością i cierpliwością prowadzili swoją podziemną robotę, a teraz... jeden krok jeszcze, a byliby się spotkali oko w oko, z próżnemi rękoma.
Oczy ich jednakowo dziko błyszczały w półcieniu gabinetu; nie mówiąc ani słowa, poglądali na siebie, wśród zgiełku rozmowy i wchodzących osób.
Silną być musi karność światowa, jeżeli zdołali powstrzymać dziki ryk wściekłości, cisnący się im na usta. Pierwsza pani Astier przerwała milczenie:
— Gdyby jeszcze księżna nie była wyjechała... — i skrzywiła się ze złością: ona bowiem namówiła Kolettę do wyjazdu.
— Można się postarać o to, ażeby wróciła... — rzekł Paweł.
— W jaki sposób?
Nie odpowiedział na to pytanie.
— Czy Samy jest w teatrze? — zapytał znowu.
— Nie zdaje mi się... Gdzie idziesz? Co myślisz uczynić?...