Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/169

Ta strona została przepisana.

dnąć prawdę. O głupia!... głupia!... żeby też niczego się nie domyśleć.
Nareszcie koniec przedstawienia i wyjście z teatru, ale powolne, zatrzymywane ciągłemi powitaniami i pytaniami: — Co państwo robią przez lato? Odwiedźcie nas w Deauville — wśród ścisku wychodzących osób, kobiet kończących się ubierać i upewniających się, zgrabnym ruchem ręki, że kolczyki są we właściwem miejscu. Pani Astier, wychodząc z wązkiego korytarza na szerokie białe marmurowe schody, na których zwykle służba oczekuje, starała się uchwycić wśród zgiełku rozmów, jakie przelotne słówko, z któregoby mogła wyrozumieć, czy co nie zaszło pomiędzy księciem a Pawłem.
Właśnie w tej chwili księżna Padovani, w długim białym płaszczu, bramowanym złotem, wyprostowana i dumna, schodziła, wspierając się na ramieniu młodego gwardzisty.
Księżna wie już dobrze, jaką sztukę wyrządziła jej przyjaciółka i obie kobiety, mijając się, zamieniają spojrzenie obojętne, wyrazu pozbawione, ale groźniejsze niż gwałtowne wymysły i nawet bójki przekupek. Wiedzą teraz dobrze, o ile mogą na siebie rachować: wiedzą, że w tej walce na zatrute strzały, która nastąpi po zerwaniu siostrzanej przyjaźni, żaden z zadanych wprawną ręką ciosów — nie chybi; pomimo to, obie stosują się do światowych przepisów, ukrywając pod maską obojętności właściwe uczucia i nienawiści; jedna