Strona:PL A Daudet Nieśmiertelny.djvu/173

Ta strona została przepisana.

drowi... A zbrodniarz! nawet wyglądał na skończonego łotra! — ale bo też szaleństwem jest nie wierzyć przeczuciom i swemu instynktowi, który go ostrzegał... Czy można nawet czem innem wytłómaczyć nienawiść, którą czuł do frotera, on, Leonard Astier, członek Akademii! Będzie on teraz miał za swoje, gałgan! Dowie się, co to są ciężkie roboty! — Moje listy!.. listy Karola V!.... tak... Natychmiast, zanim jeszcze do domu powróci, oskarży go przed komisarzem.
Pani Astier próbowała go uspokoić:
— Czyś zwaryował? Komisarza... po północy?... ale stary się uparł i wychyliwszy głowę i gruby kark na deszcz, wydawał polecenia furmanowi i żona zmuszoną była ostatecznie pociągnąć go silnie w tył. Wtedy zmęczona, bez sił, nie czując się dość przytomną, aby kłamać dalej lub powoli i ostrożnie przygotować starego, wolała odrazu wszystko powiedzieć:
— To nie Teyssedre, tylko ja...! — rzekła, poczem jednym tchem opowiedziała o swojej bytności u antykwaryusza Bosi, o wziętych dwudziestu tysiącach, których koniecznie potrzebowała...
Po jej słowach, nastąpiło tak długie milczenie, że zlękła się, myśląc, że to omdlenie lub uderzenie krwi do głowy. Ale nie; tylko jak dziecko gdy się uderzy lub upadnie, biedny Krokodylus otworzył szeroko usta, by dać folgę gniewowi i odetchnął tak gwałtownie, że nie mógł słowa